„Są w życiu chwile, gdy myśli się,
że jest tak źle, iż już gorzej być nie może. Wtedy właśnie
okazuje się... że jednak może.”
ON
Zamknęła
oczy. Nie żyje ? Sprawdzam puls...
Boże, dziękuje. Żyje! Ona tylko
zemdlała, nic złego
nie zrobiłem. Tłumacze
sobie w myślach, lecz wiem, że to kłamstwo.
ONA
On jest sadystą! Nienawidzę go!
Podnosi
się z łóżka i jedyne, co teraz słyszę to dźwięk przekręcanego klucza w zamku.
Leżę w łóżku bezczynnie, aż w końcu zapadam w długi niespokojny sen.
…
Nie
jadłam od czterech dni. Nie widziałam GO od momentu, kiedy wyszedł z pokoju. Nadal
jestem przywiązana, głodna i brudna. Wyczerpana i cała zdrętwiała. Zamykam oczy
i próbuje nie myśleć o jedzeniu. Nie mogę spać ból brzucha skutecznie mi to
uniemożliwia.
Muszę coś zrobić żeby dał mi coś do
jedzenia, tylko, co? Zaczynam
krzyczeć piszczeć i wyrywać się, lecz sprawia mi to ból. Po chwili słyszę przekręcanie
klucza w zamku. Wchodzi do pokoju i od razu podbiega do łóżka. Zaczął mnie
rozwiązywać, patrzę na niego zdziwiona, on jednak nic nie mówi tylko bierze
mnie na ręce. Wynosi mnie z pokoju. Korytarz jest dość obszerny obwieszony w
ogromne lustra. Przeglądam się w nich. Wyglądam gorzej niż myślałam.
Podpuchnięte oczy, nogi i ręce całe we krwi i zadrapaniach. Zatrzymuje się i wchodzi
przez dębowe drzwi do łazienki. Zamykam oczy. Czuje jak moje stopy dotykają
ziemi, lecz wciąż on mnie pod trzymuje. Kładzie dłoń na mojej tali a ja
natychmiast otwieram oczy.
- Wykąpie
Cię.
- Poradzę
sobie – odpowiadam szybko.
- Nie
jesteś w stanie ustać na nogach, a co dopiero się wykąpać.
- Nie
trzeba - Czuję jak zabiera swoje ręce z mojej tali a ja upadam na podłogę.
- Mówiłem,
że nie jesteś w stanie się na nogach.
- Jestem
tylko, że to było z zaskoczenia.
- To
podnieś się.
Próbuje
wstać pomagając sobie rękami, ale udaje mi się tylko przykucnąć a już czuje
ogromny ból w nogach. Przełykam łzy i próbuje jeszcze raz się podnieść, ale to
jedynie pogarsza sytuację i z powrotem jestem na podłodze.
-Wykąpie
Cię -podnosi mnie i wkłada do ogromnej wanny. Zdejmuje mi koszulkę. Nie mam
siły protestować. Rozpina mi stanik i odrzuca go w kąt łazienki. Wannę napełnia
ciepłą wodą, rany na nogach trochę szczypią. Ściąga koszulkę i klęka obok, nabiera
trochę mydła na dłoń. Dopiero teraz zdaje sobie sprawę, że jestem naga i, że on
ma zamiar mnie dotknąć.
-
Nie dotykaj mnie – mówię, choć chciałabym krzyczeć. Nie mam siły, żeby wstać i
się ubrać.
-
Będę. Jesteś brudna, musisz się umyć! A sama nie dasz rady!- krzyczy. Jego
wzrok jest opanowany i mroczny.
-
Dobrze.
-
Co dobrze?
-
Wiem, że nie jestem wstanie się umyć.
-
I prosisz mnie, żebym cię wykąpał?
-
Tak - nic więcej nie mówię, on też nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz